ciemna twarz

Nos

Katar i nie chce się żyć. Myślę o suszach
wygrywających pieśń głodu na czarnych, wydętych bębnach,
o tajfunach, uprawiających z gracją surfing
na falach jak wieżowce, w miejscu gdzie przed chwilą
brązowozłote kobiety w sarongach
kładły na liściu banana lepkie kulki ryżu,
o miastach drżących z trwogi, kiedy przemówi ziemia
pomrukiem z niespokojnych, rozżarzonych trzewi,
o rozlicznych pojazdach, kibitkach, wagonach, sukach
i samolotach, z których ludzie rzucają skałom
coś, co z góry się zdaje krwistoczerwonym kwiatem,
o wędrujących narodach i jednym beznogim chłopcu,
którego snajper wypatrzył wcześniej niż fotoreporter,
wszystko na nic. Mój nos unosi się nad wodami,
zajęty własną męką. Mój nos, pępek świata,
wyniesiony cierpieniem nad sześć miliardów nosów
nie podłączonych do sieci, poza zasięgiem neuronów.