czary
Naszyjnik
Sznurek paciorków porannych, wieczornych,
grzeczne zjadanie groszku, szalone biesiady,
tłuczenie dzbanów, dolewanie wina,
wróżenie z fusów, budowanie domów,
głaskanie końskich nozdrzy, sadzenie kapusty,
wpychanie dżdżownic w dzioby znalezionych piskląt,
rodzenie dzieci, tłuczenie much packą,
z rzadka spokój, ulotny i nienatarczywy,
ozdobiony po brzegach stosownym dramatem.
Dawno temu, gdy życie się zdawało
większe nawet od słonia, siedziałam na pieńku,
na bzyczącej polanie poplamionej słońcem,
nawlekając poziomki na trawę. Białe, twarde
rzucałam w chaszcze mrówkom na uciechę,
bo przecież łatwo było dokończyć naszyjnik,
zebrać więcej i więcej. Teraz dni gromadzę
bez wyboru, soczyste obok robaczywych,
wiedząc, że choćby nie wiem ile było czasu,
to i tak go zabraknie w ostatniej sekundzie.