Martwa natura ze starym małżeństwem

* * *

kocham mojego syna bezbronne zwierzątko
kiedy krzycząc przez sen wyciąga do mnie łapki

nie cierpię mego syna grożnego potwora
kiedy bezczelnie warczy i brudny talerz zostawia
kocham mojego syna z włoskami brzoskwini
na karku pełnym śmiechu pisków i łaskotek

nie cierpię mego syna króla głupich zabaw
podpalacza gangstera pogromcy ogrodu

kocham mojego syna który tak się różni
jak jabłko od jabłoni lub słowo od myśli

nie znoszę mego syna który swoje życie
zabierze i potoczy jak szklaną kuleczkę
w swoją stronę i nawet nie spojrzy na okno
w którym stara kobieta zmienia się w słup soli
ściskając rad i przestróg więdnący bukiecik