Martwa natura ze starym małżeństwem
* * *
Oddały mi się wszystkie pory roku,
żadnej nie przeoczyłam
w mojej zabawnej wędrówce.
Chciałam pozostać z nimi
jak długo starczy śmiechu,
zapału do zabawy, patrzenia, dotknięcia.
Czemuż oczy doświadczone, choć czasem
dziwiące się troszeczkę, bez wyjaśnień,
nagle się oddalają od śniegu, zawilców,
ciężkiego zboża, bocianiego sejmu,
w kierunku nieba, niedotykalnego
jak kwoka, nastroszonym białym pierzem
wzbraniająca dostępu do początku życia,
do czasu, do pierwszego stuknięcia w skorupkę.