wyjazdy, powroty
Długo krzyczeli
Długo krzyczeli rybim głosem
spowici przez wieczoru atłas,
w zielonym szkle tonęły nuty
i resztki umarłego światła.
Pili napoje kolorowe
zatrute jadem i blekotem,
za nadziejami straconymi
drzwi zamykały się z łoskotem.
Nie śmiali się już i nie śmieli
żądać dla siebie miejsc dogodnych,
bordowych win się uczepili,
zdawkowych zdań i spojrzeń chłodnych.
Wosk się osadzał na świeczniku,
podróż ciągnęła się nad siły
i wilki, których prawie nie ma,
boleśnie ponad stołem wyły.