Stare obrazy
W zielonkawej, cienistej przestrzeni
kobiety przędą wełnę, sprawiają zające,
szoruja stoły. Los tak chciał,
nikt się nie rodzi kobietą na darmo.
Są i mężczyźni. Nad księgami,
w rękach obręcz od beczki, lemiesz, kubek kości,
niczego nie zgubili wśród kobiet i dzieci,
więc i szukać nie mają tam czego.
Niewzruszony porządek rzeczy
oddziela na posadzkach biel od czerni,
a wyżej czas modlitwy od czasu zabawy,
grzesznych od świątobliwych,
czeladź od wielmożnych.
Tylko światło wymyka się i kluczy,
niejasne, choć nie mroczne, dopuszczone
do cichego udziału w tajemnicy.
Światło sprawia, że w podzielonym świecie
zamiast idących pod niebiosa krzyków
anielskie pienia i muzyka sfer.